W zamian za te dodatkowe zeznania, postanowiłam zadzwonić jeszcze raz na pocztę. Pierwszy numer zajęty, drugi nie odpowiada, trzeci po długim czasie oczekiwania w końcu odebrany. Pytam, czy dostali pismo z policji, czy zablokowali przelew... Pani stwierdziła spokojnie, że ona się tym nie zajmuje, ale przełączy mnie w odpowiednie miejsce. I rzeczywiście tak zrobiła, musialam chwilę poczekać z dziwnym sygnałem w słuchawce, ale odebrała inna pani, która zapytana o pismo, czy dostali, zapytała o kwotę tego przelewu. Wymieniłam odpowiednią sumę. Dostałam potwierdzenie, że rzeczywiście pismo dostali i dalszy przepływ tych pieniędzy został zatrzymany. Ucieszyłam się niewymownie. Zapytałam jeszcze co teraz z nimi się będzie działo i w odpowiedzi usłyszałam, że teraz czekają na postanowienie z prokuratury, czy wydać je Prokuratorowi, czy Policji. Więc najważniejsze jest już pewne! On nie dostanie moich pieniędzy za darmo! Będzie musiał się pojawić na rozprawie sądowej, a jeżeli się nie pojawi (bo oczywiście podejrzewam, że te jego dane, te które mi podawał, są nieprawdziwe) to nawet lepiej. Nie będę go musiała oglądać. Więc podziękowałam serdecznie pani z Poczty za dobre wiesci i się rozłączyłam. Od razu zadzwoniłam do swojego prawnika, taty i poleciałam powiedzieć babci. Takie małe Szczęście...
Całuję,
Baronowa