sobota, 17 stycznia 2015

16.01.2015r. - Pani na Poczcie

Dzisiaj po zajęciach i po zaliczeniu, które siłą rzeczy nie poszło mi najlepiej (myślę jednak, że zdam), postanowiłam się wybrać na komendę, by złożyć uzupełnienie zeznań. Chodzi o to, że wczoraj ten człowiek do mnie wydzwaniał i pisał. Gdzieś tam w międzyczasie przyznał się do tego, że nie wysłał mi tego telefonu i wydaje mi się, że to może być dość istotne. Niestety wybrałam się tam troszkę za późno i osoba, która zajmuje się moją sprawą, już nie mogła mnie przyjąć. Podano mi do niej tylko bezpośredni numer z przykazaniem, żeby zadzwonić w przyszłym tygodniu. Tak zrobię. Wydruki z korespondencji już mam, więc to tylko kwestia pojechania tam.


W zamian za te dodatkowe zeznania, postanowiłam zadzwonić jeszcze raz na pocztę. Pierwszy numer zajęty, drugi nie odpowiada, trzeci po długim czasie oczekiwania w końcu odebrany. Pytam, czy dostali pismo z policji, czy zablokowali przelew... Pani stwierdziła spokojnie, że ona się tym nie zajmuje, ale przełączy mnie w odpowiednie miejsce. I rzeczywiście tak zrobiła, musialam chwilę poczekać z dziwnym sygnałem w słuchawce, ale odebrała inna pani, która zapytana o pismo, czy dostali, zapytała o kwotę tego przelewu. Wymieniłam odpowiednią sumę. Dostałam potwierdzenie, że rzeczywiście pismo dostali i dalszy przepływ tych pieniędzy został zatrzymany. Ucieszyłam się niewymownie. Zapytałam jeszcze co teraz z nimi się będzie działo i w odpowiedzi usłyszałam, że teraz czekają na postanowienie z prokuratury, czy wydać je Prokuratorowi, czy Policji. Więc najważniejsze jest już pewne! On nie dostanie moich pieniędzy za darmo! Będzie musiał się pojawić na rozprawie sądowej, a jeżeli się nie pojawi (bo oczywiście podejrzewam, że te jego dane, te które mi podawał, są nieprawdziwe) to nawet lepiej. Nie będę go musiała oglądać. Więc podziękowałam serdecznie pani z Poczty za dobre wiesci i się rozłączyłam. Od razu zadzwoniłam do swojego prawnika, taty i poleciałam powiedzieć babci. Takie małe Szczęście... 


Całuję,
Baronowa

15.01.2015r - Drugie Śniadanie

Przysięgam, że z tego dnia było mi bardzo trudno wyszperać coś szczęśliwego... Niestety zamiast oczekiwanego telefonu, w paczce otrzymałam parę przedmiotów, które ogólnie można ująć pod określeniem 'śmieci'. Oczywiście oszust wysyłając paczkę, nie zaznaczył opcji umożliwiającej mi otwarcie jej przed zapłatą i kurier, mimo że był miły i został przy rozpakowaniu paczki, to musiał zabrać pieniądze na pocztę. Po pierwszym szoku poleciałam na najbliższą komendę. Musiałam chwilę poczekać, a później złożyłam zeznania i przysięgam, że więcej nie powiem złego słowa na Policję. Zachowali się bardzo przyzwoicie. Potraktowano mnie poważnie, poproszono o wydruk korespondencji z tamtym człowiekiem i nawet zatrzymano do analizy tę koszmarną paczkę... Co najważniejsze, wystosowali na Pocztę pismo z wnioskiem o zatrzymanie pieniędzy, tak by nie poszły dalej. Nie wiem jeszcze czy to coś dało... Poczta nie odbiera telefonów. Jest późno, ale tam jest całodobowa sortownia, więc ktoś tam być powinien... Wróćmy jednak do Szczęścia.



Tak obiektywnie rzecz ujmując, to byłam zadowolona z życia jak wróciłam z zajęć. Po drodze kupiłam sobie i babci na drugie śniadanie kawałek ciasta z truskawkami i galaretką. Oczywiście cieszyłam się, że przyjedzie kurier z wyczekiwaną paczką. Miałam wyśmienity humor. Weszłam do domu i krzyknęłam do babci, by nastawiła wodę. Rozebrałam się i weszłam do pokoju pełnego słońca, bo wczoraj było tak przyjemnie na dworze, słonecznie. Poprosiłam babcię, by pokroiła nam to ciacho, a sama zajęłam się kubkami. Dla mnie mięta, a! bo lubię (o tym napiszę kiedyś oddzielnie, jak nic dobrego mi się nie przydarzy w ciągu całego dnia...) i dla babci herbatka. Usiadłyśmy stole i tak jedząc i popijając, rozmawiałyśmy o różnych rzeczach. Już nie pamiętam o czym, ale było dobrze. Miałam dobry humor, ciasto było też dobre, a i babcia się nie skarżyła, że coś ją boli. To był jeden z tych momentów, które się wspomina z uśmiechem. Było bardzo spokojnie. Oczywiście okazało się, że to cisza przed burzą, ale i tak myślę, że mogę powiedzieć, że to był mój szczęśliwy moment tego dnia.


Znów wrzucam z opóźnieniem, ale wczoraj nie miałam głowy. Rano miałam zaliczenie, a w czwartek wieczorem życie zatrówał mi ten oszust, dzwoniąc i żądając odwołania zeznań. 

Serdeczności,
Baronowa

czwartek, 15 stycznia 2015

14.01.2015r. - Mama

Dzisiaj urodziny mamy, więc dużo buziaków, życzeń i przytulania...


Od taty mama dostała piękny sweter. Taki troszkę oversizeowy, w kolorze ciepłego beżu, z kapturem obszytym futerkiem jakiegoś zwierza i skórzanymi obszyciami. Wygląda w nim pięknie! No niesamowicie. Uśmialiśmy się, bo jak zobaczyłam mamę, która odziała się w nowy sweter i na to swój ukochany płaszcz (też z zutrzanym kołnierzem), to jedyne co przyszło mi do głowy, to to, że ma na sobie więcej futra, niż włosów :} taki żarcik. Wszyscy się śmiali - lubię jak rżymy rodzinnie z dennych żartów. W sumie, to cały dzień był przepełniony Szczęściem. Okazało się na przykład, że nie mam zajęć i mogłam zostać w domu, ugotować obiad. Inna sprawa, że pierwszy raz smażyłam placki z jabłkami i wyszły mi raczej średnie, ale nikt nie narzekał. Później mama się wybrała do fryzjera, by utrwalić swoje ulubione loczki (w piątek jadą na narty, więc nie będzie miała siły ani czasu na codzienną lokówkę...) i wróciła w wyśmienitym humorze, który udzielił się wszystkim. W ogóle dobrze się czuła, co wcale nie było takie oczywiste. Stres na nią źle wpływa, nie sypia, jest przemęczona... Dziś była w dobrym humorze, wypoczęta i wyglądała na zadowoloną z życia. Dobrze. Szczęśliwy dzień, bo się o nią nie martwiłam :D 


Pozdrowienia,
Baronowa

środa, 14 stycznia 2015

13.01.2014r. - Zamówiony Telefon

Uuuuuuuuuuu...! Ekscytacja, ekscytacja!


Dzisiaj zamówiłam nowy telefon! Taki wymarzony, ukochany i wyczekany. Zarabiałam i oszczędzałam na niego od początku zeszłych wakacji... Więc dużo, dużo pracy mnie to kosztowało i wyrzeczeń też. Jestem z siebie bardzo dumna! Inna sprawa, że jak już miałam odpowiednią kwotę, to jeszcze długo się wahałam, czy kupować... Z jednej strony taki był mój cel, ale z drugiej... to tyle pieniędzy... może coś właściwszego mogłabym za to kupić... Nic nie znalazłam. No niby przydałby mi się jakiś porządniejszy komputer, bo zbliża się wielkimi krokami konieczność napisania magisterki... Jednakowoż, by taki laptop spełniał warunki ,,jak już wydaję na to swoje ciężko zarobione pieniądze, to ma być najlepszy", musiałabym nazbierać jeszcze 3 razy tyle... albo i więcej. Rozważałam to nawet, ale przysięgam, że już nie mogę... Tak strasznie mnie to wszystko stresuje. Ciężko wytłumaczyć powody dyskomfortu, więc nawet nie będę próbowała... Natomiast jeżeli chodzi o Szczęście, to mimo wahań, ogromnie się cieszę, że go zamówiłam. Ma przyjść w czwartek. Siedzę jak na szpilkach! Uuuuuuu! Ekscytacja! Wiem co sobie myślicie... Tak, jestem gadżeciarą :D Jestem z tego dumna, bo przy okazji moja miłość do nowinek technicznych odbija się w tym, że z każdym urządzeniem sobie poradzę. Wiele plusów. Parę minusów również... ale malutkich (jak wzywanie do każdego zawieszonego komputera...). Poza tym technika bardzo ułatwia mi życie. Przyznaję, że jestem nieco uzależniona... No nie wyobrażam sobie robienia niektórych rzeczy w pracy i podczas studiów ręcznie. No koszmar jakiś. Więc blog szaleńca...



Pozdrawiam,
Baronowa

12.01.2015r. - Daleko - Blisko

Ciąg dalszy uzupełniania...


Wczoraj Pietruszka był na tych swoich szkoleniach w ,,Ministerstwie Magii i Czarodziejstwa". Siedział tam cały dzień. Po skończonych szkoleniach musiał się wybrać do swojego departamentu. Cały dzień tam biegał. Miał jedną przerwę. Króciutką. I zadzwonił do mnie, by opowiedzieć jak mu tam jest. Zawsze, jak robi takie rzeczy, czuję się jego przyjacielem. Może to naiwne, ale lubię jak opowiada mi co u niego sie dzieje. Studiujemy w rożnych miastach, wiec nie jest nam tak łatwo, jak byśmy chcieli. Takie telefony dają nam poczucie, że nadal jesteśmy dla siebie ważni i uczestniczymy w życiu tego drugiego. Zawsze jak dzwoni, żeby opowiedzieć co sie u niego dzieje, czuję się lepiej, jest mi trochę lżej.  Za każdym razem to jest moje Szczęście...


Pozdrawiam,
Baronowa

11.01.2015r. - Mamine Urodziny

Miałam trochę komputerowych problemów, dlatego dzisiaj muszę wrzucić dwa ostatnie posty... Napisane, napisane, ale niepublikowane...



Obchodziliśmy urodziny mamy. Mimo, że faktycznie ma je dopiero w środę. Niemniej jednak udaliśmy się rodzinnie do pizzerii, by mamie ulżyć w obiadach ;) wcześniej w konspiracji dokonaliśmy zakupu prezenciku. Ponieważ rzecz nienajtańsza, to złożyliśmy się w czwórkę - babcia, ja, brat i siostra. Tata zwyczajowo prezent organizuje sam i zawsze go daje mamie w dniu urodzin. Ponieważ mama uczy się cały czas jakiegoś nowego języka i wysłuchuje nagrań z tym związanych. Więc postanowiliśmy, że odtwarzacz mp3. Po długich pertraktacjach i poszukiwaniach, wytypowaliśmy zielonego iPoda Shuffle. Wybór był trafny, bo mama była zachwycona i przyznała, że to było jej takie ciche marzenie. Bardzo się cieszę, że to jej sprawiło taką przyjemność. Była zachwycona i zaskoczona. Miło patrzeć na kogoś bliskiego, kto ma taką frajdę. I to było takim moim Szczęściem. Lubię dawać prezenty. To fajne. 


Tak wyglądał nasz prezent: 

Wygląda na żółty, ale w rzeczywistości jest zielony. Takie cacko błyszczące...

Pozdrawiam,
Baronowa

niedziela, 11 stycznia 2015

10.01.2015r. - Christmas Joy

Dziś doszłam do wniosku, że mimo szkodliwości elektroniki i jej negatywnego wpływu na każdego człowieka, ona jednak może dawać tyle szczęścia, że warto ;}


Czasem zdarza mi się, że w oglądaniu materiałów na YT, zapędzę się w jakieś dziwne, mroczne odmęty internetu i ludzkiej świadomości. Na szczęście tym razem dotarłam do filmów, które pokazują radość dzieciaków z prezentów gwiazdkowych (PS4, Xbox One...). Czasem rodzice robią im kawały i nie od razu pokazują te 'najważniejsze' prezenty, później obserwują wybuchy radości. Tak miło patrzy się na ludzi, którzy się tak cieszą... Ja się śmiałam z nimi aż do łez, mimo że to obcy ludzie, z drugiego końca świata. Szczęście wygląda tak samo wszędzie. 

Podrzucam i Wam dwa fajne filmiki :}




Widzieliście kiedyś u siebie w domu takie szczęście?

Pozdrawiam,
Baronowa

sobota, 10 stycznia 2015

09.01.2015r. - Coca-Cola

Dzisiaj był dobry dzień. Nie mogę narzekać. Dobrze się zaczął i całkiem nieźle skończył.


Przyjechałam troszkę za wcześnie na zajęcia. W zasadzie jak zwykle. Tylko dzisiaj tak sie wszystko poukładało, że na Wydziale byłam już około 07:25. Na dodatek samiusieńka. Tylko był Pan w 'akwarium' (taka nasza przeszklona recepcja). Na szczęście mogłam sobie wejść od razu do sali i wygodnie usiąść tam, gdzie lubię. W 3 rzędzie, najbliżej drzwi.  Usadowiwszy się, doszłam do wniosku, że coś jednak jeszcze można byłoby zrobić w kierunku dodatkowego uatrakcyjnienia całej sytuacji... Wtedy zaświtał mi w głowie wydziałowy automat z napojami. On jest niesamowity. Niesamowicie je chłodzi. Prawe jak z zamrażarki.Wyśmienita jest taka Colka. Jedynym mankamentem jest to, że serwuje jedynie puszki, ale nie można mieć wszystkiego. Jakoś przeżyję. Ukradkiem udałam się w owo miejsce zbytku bilonu o nominale 2 zł. Polskie. Ukradkiem, ponieważ wolałabym, żeby nikt nie zaburzył dotychczasowego spokoju mej duszy pytaniem gdzie mamy zajęcia, albo czy legitymacje już podbite. Ciężki żywot starosty. Tak więc przemykając pod ścianami i za filarami dotarłam do automatu i zakupiwszy rzeczoną w tytule Coca-Colę, tą samą metodą powróciłam na swoje ulubione miejsce. Wtedyż rozpoczęło się moje piętnastominutowe Szczęście wypełnione słodkim chłodem 'napoju bogów' (jak zwykł mawiać Pietruszka) i zupełną pustką. Taki prezent od losu. Randez vous z ciszą i spokojem. Przydałoby się jeszcze, żeby otoczenie było bardziej urokliwe, ale nie było źle. Dobrze mieć rano chwilkę dla siebie na dokonanie resetu i przygotowanie się na boj z rzeczywistością.
 

Co Wy lubicie pijać sami ze sobą? Wiem, że Cola ma milion kryształków cukru w szklance, a kawa i herbata barwią zęby... Może szampan byłby bez skazy? Nie, też nieidealny... Jeszcze ktoś by obraził Muzułmanów pijaniem takich bezecnych płynów... Ale sza! Nie narażajmy się! To może być wybuchowa mieszanka...


Z życzeniami swobody słowa i zdrowej prostaty,
Baronowa

piątek, 9 stycznia 2015

08.01.2015r. - Cool Kids

Dzisiaj oczywiście znowu się wymarzłam, bo autobus bezlitośnie zwiał sprzed mego nosa. Karalne powinno być odjeżdżanie, gdy ludzie czekają na przejściu... To mnie zawsze przybija. Na szczęście miałam ze sobą muzykę. Tym razem skusiło mnie Spotify.


Szczęściem okazała się muzyka, której nie słucham zwyczajowo. Nawet nie wiem jak się nazywa taki typ... W każdym razie postanowiłam, że posłucham czegoś, na co nie mam za dużego wpływu jako miłośnik sztuki i kultury alternatywnej - Top Tracks in Poland. Jako druga z kolei wskoczyła mi na słuchawki pioseneczka Echosmith - Cool Kids. Choć to pop (?! na serio nie wiem...), przyniosła mi wiele przyjemności. Może dlatego, że czasem jestem takim coolkidem? Czasem nie jestem... Czasem jestem, a nie chcę być... Czasem nie jestem, a chcę być... Dzisiaj dziewczyna z Echosmith przyniosła mi Szczęście, bo było mi obojętne! Tak! Było mi zupełnie obojętne czy jestem, nie jestem, chcę, czy nie chcę. Taki stan Zen. Bardzo przyjemne uczucie. Można się wznieść ponad bycie lub niebycie coolkidem i to mnie uszczęśliwiło. Mogę być nikim :} i jestem szczęsliwa!


A co tam! Też sobie posłuchajcie:



Czasem klapki na oczach się przydają, pamiętajcie!

Baronowa

czwartek, 8 stycznia 2015

07.01.2015r. - Sen

Znowu taki dzień... nijaki. Jedno, co było na prawdę fajne, to to, że miałam wolne. Bardzo rzadko mi się to zdarza. Najczęściej trzeba coś zrobić, gdzieś iść, napisać maila, przeczytać jakiś tekst, zadzwonić... Tym razem miałam totalny luz i ignorowałam teleeeefooooon. Mogłam sobie nawet pozwolić na drzemkę ;}


Drzemka popołudniowa sama w sobie jest trochę Szczęściem, jako coś niebywale rzadkiego i wyjątkowego, ale tym razem przyniosła mi coś więcej, niż wytchnienie i reset. Miałam piękny sen, który nie był zbyt długi, bo i drzemka była raczej króciutka. Pamiętałam go ze szczegółami przez jakieś 5 sekund po przebudzeniu. Później znikł, jak to najczęściej bywa. Mam jednak jeszcze cały czas ogólne pojęcie o tym jak wyglądał. Był taki superpastelowy, ciepły i słoneczny. Wiem, że był tam ktoś mi bliski i że robiliśmy coś wspólnie. To była pewnie jakaś nieważna sprawa - spacer, kino, śniadanie. Takie rzeczy, które z pozoru są błahe, a tak na prawdę dają Szczęście. Obudziałam się z takim miłym wrażeniem. Czsem się tak ma, że się by chciało jeszcze tam wrócić, bo było fajnie. Takie miałam Szczęście. O!


Pozdrawiam,
Baronowa

środa, 7 stycznia 2015

06.01.2015r. - Szuflada z Warznymi Rzeczami

Dziś dzień typowo melancholijny, raczej smutny, taki troszkę zamknięty w sobie. Na szczęście nie był smutny w 100%. Jak zwykle udało się coś, co okazało się Szczęściem...


Przeglądałam swoje rzeczy. Każdy czasem przegląda. Jedne rzeczy częściej, inne rzadziej. Nie raz wiemy co gdzie jest, a czasem się coś gubi. Ja zgubiłam całą szufladę... Może to brzmieć niedorzecznie i jakoś głupio, ale taka jest ta dziwaczna prawda. Żeby ta szuflada była pusta, albo żeby w niej były dziurawe skarpetki na wyjścia wieczorowe... ale nie. Szuflada z Ważnymi Rzeczami. Zgubiłam SzWR. Na dodatek o tym zapomniałam, żeby było śmieszniej. No i znalazłam! Oczywiście takie rzeczy ważne są tylko z nazwy i tylko dla mnie. W ten raczej smutny dzień wróciło do mnie tak dużo miłych i szczęśliwych wspomnień, że mogłabym obdzielić Szczęściem jeszcze jedną osobę. Albo półtora... W każdym razie na cały dzień mi wystarczyło i jeszcze trochę zostało. Co było w szufladzie? Może to trochę zorgaznizuję, bo tak będzie łatwiej:


  • Mój stary, stary pamiętnik - coś wyjątkowego i bezcennego. Więcej już nigdy mi się nie powtórzył. Jest w nim moc emocji, codziennego życia i trochę moich opowiadań fantastycznych.
  • Ogrzewacz do rąk z zeszłorocznego Finału WOŚP - niesie ze sobą wspomnienia wyśmienitej zabawy i nienormalnej dawki śmiechu. To wtedy Owsiak śpiewał mojej mamie urodzinowe 100 lat ;} (a przynajmniej wszyscy tak zgodnie stwierdziliśmy ;D)
  • Olejek lawendowy - prezent od Pietruszki z wyprawy w bałkańskie strony. Dokładnie z Chorwacji. Taki trochę romantyczny prezent, ale i praktyczny - nie raz pomógł przy dokuczliwym bólu głowy. 
  • Puzzle - wspomnienie po pisamu pracy licencjackiej. Musiałam jakoś dzieciakom urozmaicić czas badania, więc takie własne puzzle były dobrą metodą. Takie skomplikowane potrafią starsze dzieci zając nawet na pół godziny ;}
  • Różowy ołówek - zawinięty siostrze. Leży sobie i o niej przypomina. To zawsze fajne wspomnienia :D
  • Tona naklejek - z różnych miejsc. Tak, mam fioła na punkcie wszystkiego, co można nakleić nie używając do tego kleju w sztyfcie. No i jeszcze stempelki. To też moja słabość.
  • Kalka - zapomniane zauroczenie z dzieciństwa. Uwielbiałam, rzadko miałam. Babcia pisała przez kalkę dokumenty na maszynie. Teraz, jak już mam, jest mi zbędna. Trzymam więc dla potomnych, by wiedzieli, że można było...
  • Identyfikatory i informatory ze SLOTu - moje wakacje od 6 lat. Tam jeździmy i nigdzie indziej, więc jeżeli ktoś coś by ode mnie chciał na początku lipca, to mnie nie ma. O samym wydarzeniu na pewno powstanie jakaś oddzielna notka, bo to jedno z moich Wielkich Szczęść, ale jeżeli ktoś by chciał poczytać, to polecam stronę SLOTu.



I taka oto SzWR mi się znalazła i przyniosła dużo dobrego. Wy macie takie szuflady? Może też zgubione? Przypomnijcie sobie i znajdźcie, bo to fajne!


Pozdrawiam,
Baronowa




wtorek, 6 stycznia 2015

05.01.2015r. - Smoczy Trakt

Puf! Straszliwie dzisiaj padał śnieg. Wieczorem. Taka nagła zamieć. Jestem przekonana, że gdybym się wybrała gdzieś w taką pogodę, niechybnie bym się zgubiła. Nawet się człowiek nie może rozejrzeć dobrze... Ale za to rano... Rano było cudownie...

Była taka pogoda, jaką lubię najbardziej. Słońce świeciło jak szalone, ale na dworze mroźno. Zawsze mi się to kojarzy z feriami i rodzinnymi wyjazdami na narty. W górach jest pięknie, gdy Słońce tak świeci. A jeszcze jak można sobie pomykać na nartach lub desce. Do tego gorąca czekolada i Princiaki na stoku. Żyć, nie umierać... Wspomnienia, wspomnienia. Ale to była taka dygresyjka, na którą się zdecydowałam, bo też ,,szczęściogenna" ;). 
Natomiast moim dzisiejszym Szczęściem-Szczęściem był niesamowity widok. Nie wiem, czy uda mi się go opisać na tyle dobrze, by ktoś go ujrzał ,,oczyma duszy", ale spróbuję. Jechałam samochodem. W zasadzie zjeżdżałam z górki.  Słońce świeciło mi w twarz. Na przeciw mnie było wzniesienie, na które się wybierałam. Nawierzchnia drogi była posypana solą, ale nie piaskiem, więc stała się mokra i gładka. W pewnym momencie promienie słoneczne padały na to wszystko w taki sposób, że odbijały się idealnie od drogi. Robiło to nieziemskie wrażenie. Złoty wąż wijący się między szarościami prawie zupełnie roztopionego śniegu i zahibernowanych pól. Trochę mi się to kojarzyło z tymi pięknymi chińskimi smokami. One też się tak wiją i mają piękne kolory. Brakowało tylko pióropuszu. To był widok z tych wprawiających w osłupienie i zachwyt. Całe Słońce w jednej nici. Można być szczęśliwym.


Co z Wami? Braki w Szczęściu, czy w ochocie?


Całuję,
Baronowa

PS. W internecie znalazłam namiastkę... To tylko troszkę przypomina wspaniałość mojego smoka, ale pokazuję, by było łatwiej zobaczyć ;}


Źródło

poniedziałek, 5 stycznia 2015

04.01.2015r. - Zapadało wszystkie szyby brudne

Dzisiejsze Szczęście przyszło do mnie w odwiedziny na piechotę. Razem z Pietruszką.

Padało czymś dziwnym. Ni to śnieg, ni to grad. Jak to określiła moja siostra
 ,,Panu Bogu zachciało się z nami urządzić bitwę na śnieżki, ale jakieś małe mu wyszły".
Rzeczywiście takie maleńkie śnieżki. Jedne wielkości groszku, inne szklanych kulek i jeszcze trochę większe. A on się spóźnił na autobus. Przyszedł oblepiony tymi śnieżkami. Od czubków butów, aż po kapelusz. Tylko z przodu. Tył miał czyściutki. Yin i Yang. Wyglądał tak śmiesznie jak wszedł. Jeszcze okulary mu zaparowały i był zupełnie zdezorientowany. Od razu wypchnęłam go znowu za drzwi (,,No tak, czego mogłem się spodziewać? Zamiast herbaty - won za drzwi...") i tam śmiejąc się do rozpuku, otrzepałam ze śnieżek. Nie był zachwycony, ale cała ta sytuacja, głównie to otrzepywanie, było moim Szczęściem.


A jak tam z Waszymi Szczęściami? 

Baronowa 

niedziela, 4 stycznia 2015

03.01.2015r. - Hej! Raz! Książki w dłoń!

Kochani,

O słoikowej idei dowiedziałam się z FB (jakżeby inaczej, prawda?). Fanpage znajdziecie tutaj. Myślę, że warto ich odwiedzić i się zaprzyjaźnić, bo to bardzo pozytywna grupa.

Tak w skrócie Słoik Szczęścia jest takim słoikiem, który stoi sobie w jakimś miłym miejscu w domu i czeka. Zapytacie na co? Może by go troszkę ozdobić? Pomalować? Coś nakleić? Napisać? To też, ale najbardziej czeka na każdy wieczór, którego zobaczy, że siadasz w ulubionym miejscu z herbatką i piszesz na małej karteczce co się u Ciebie wydarzyło tego dnia. To nie może być takie zwykłe wydarzenie, bo wtedy Słoik stałby się pamiętnikiem. Trzeba wyszukać jedno zdarzenie dnia, które sprawiło, że byliśmy/jesteśmy szczęśliwi. Coś co nam poprawiło humor. Nawet w takie najszarsze i najsmutniejsze dni można coś znaleźć. Co dalej? Co jak już minie cały rok, albo i więcej? Gdy Twój Słoik się zapełni, możesz z nim usiąść i sprawdzić co Cię cieszyło przez ten czas. Taka miła sprawa. Co najważniejsze, bazuje na dobrych emocjach :}

Ja zdecydowałam się na blogowy Słoik Szczęścia, bo dużo jeżdżę i trudno byłoby mi go ze sobą taszczyć po pociągach :} Zapraszam na pierwsze Szczęście:


Moim dzisiejszym (a w zasadzie wczorajszym, bo post publikuję w niedzielę...) szczęściem jest to, że skończyłam czytać trylogię ,,Igrzyska Śmierci". Mimo, że panuje powszechny pogląd, że to książki młodzieżowe, to ja nie raz i nie dwa zapłakałam nad ich stronicami. Śmiałam się i byłam szczęśliwa. Z całego serca kibicowałam bohaterom. Przeżywałam miłość i los Peety. Rozważałam moralność działań Kapitolu i Trzynastki. Na koniec stwierdzam ze 100% pewnością, że to nie jest książka dla młodzieży. Na pewno nie można jej tak określić, bo choć nie odmawiam nastolatkom czytania tego, to odmawiam określania tej książki w taki sposób. Zbyt wiele jej to ujmuje i już parę razy spotkałam się z opinią, że zastępuje tylko HP. To odstrasza wielu. Ja polecam każdemu. Moim szczęściem było zakończenie tej dwutygodniowej wędrówki przez Dystrykty, Panem i areny. Teraz mam swego rodzaju ,,kaca", który wzmaga to szczęście. Cały czas jeszcze jestem w tamtym świecie i myślę o bohaterach. To moje dzisiejsze szczęście.


A co Was wczoraj szczęśliwego spotkało? Coś dużego? Coś małego? Może pierwszy pocałunek? Dobry film w kinie?

Dajcie znać!

Pozdrawiam,
Baronowa