Drzemka popołudniowa sama w sobie jest trochę Szczęściem, jako coś niebywale rzadkiego i wyjątkowego, ale tym razem przyniosła mi coś więcej, niż wytchnienie i reset. Miałam piękny sen, który nie był zbyt długi, bo i drzemka była raczej króciutka. Pamiętałam go ze szczegółami przez jakieś 5 sekund po przebudzeniu. Później znikł, jak to najczęściej bywa. Mam jednak jeszcze cały czas ogólne pojęcie o tym jak wyglądał. Był taki superpastelowy, ciepły i słoneczny. Wiem, że był tam ktoś mi bliski i że robiliśmy coś wspólnie. To była pewnie jakaś nieważna sprawa - spacer, kino, śniadanie. Takie rzeczy, które z pozoru są błahe, a tak na prawdę dają Szczęście. Obudziałam się z takim miłym wrażeniem. Czsem się tak ma, że się by chciało jeszcze tam wrócić, bo było fajnie. Takie miałam Szczęście. O!
Pozdrawiam,
Baronowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz